środa, 25 lutego 2015

Rozdział 24 - Przeklęte Ostrze

     Unikanie niebieskich płomieni, a także przeskakiwanie nad walącymi się ruinami Labiryntu było to stanowczo za dużo. Już po pewnym czasie byłem kompletnie wyczerpany, jednak gdybym się zatrzymał, Uranos od razu by mnie zabił, trafiając tymi swoimi kulami ognia. Jednak nie wydawało mi się żeby śpieszył się z zabiciem mnie, gdyż najwyraźniej miał z tego ubaw.

- Ciekawe ile jeszcze  wytrzymasz, herosku – zaśmiał się pod nosem Uranos.

     Po raz pierwszy miałem okazję poznać go w realu twarzą w twarz. Lecz jego trzymetrowy wzrost przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Miał na sobie ciemną pelerynę. Jednak jak każdy sprytny (lub głupi) heros postanowiłem się zatrzymać, by trochę poimprowizować.

- Uranosie! – odrzekłem stanowczo – Nadal nie rozumiem, po co to wszystko robisz? Czyżby żeby upodobać się Gai?

- Co? Jak śmiesz tak sądzić! – wrzasnął bóg, aż ziemia się zatrzęsła – To oczywiste, że pragnę zemsty! Zostałem tak bezczelnie zdradzony przez własną żonę i moich dzieci! Utraciłem całą moc i to jasne, że jedynym sposobem na odzyskanie sił jest zgładzenie potomka nieba!
 
- Mógłbyś mi to wyjaśnić nieco szczegółowo?

- Czy ty starasz się ze mną pogrywać na czas?

- Ależ skąd! – odparłem, siadając po turecku – Po prostu jestem bardzo ciekawy tego wszystkiego. Na przykład chciałbym się dowiedzieć trochę rzeczy o tych moich „mocach” i w ogóle… a przecież i tak mnie zabijesz, więc nic się nie stanie…

     Uranos uniósł brew i przyjrzał mi się badawczo. Chyba wyglądało na to, że się dał nabrać.

- Wiesz… jesteś dotychczas jedynym herosem, który jest synem takiego świetnego boga jak ja, więc moce moich potomków są jeszcze nie znane. Jako Syn Nieba posiadasz może właśnie z tym związane. Zapewne potrafisz lewitować, przenosić przedmioty siłą woli, zmieniać pogodę i tym podobne...

     Potrafię lewitować? Nawet jeszcze tego nie zdążyłem wcześniej zauważyć. Okazuje się również, że potrafię zmieniać pogodę. Gdybym wiedział o tym wcześniej, na pewno szybciej byśmy tu z Rachel dolecieli. Deszcze i chmury bywają czasem bardzo utrudniającymi czynnikami w podróży

- I to wszystko? – zapytałem

- Nie! Jak już pewnie zauważyłeś, masz te moce tworzenia różnych przedmiotów. Wytłumaczenie jest całkiem proste. Ja i ta druga… - odrzekł z goryczą. Domyśliłem się, że chodzi mu o Gaję – byliśmy najstarszymi bogami, więc posiadaliśmy niezwykłe moce. Ona była uznawana jako ta, która „znajduje się w każdym miejscu lub czasie i wszystkich szpieguje”… Ja natomiast byłem uznawany jako stwórca, jako ten co wszystko rozpoczął!

- Ale to przecież Gaja była pierwsza! – poprawiłem go, chociaż nie było to zbyt odpowiedzialne, zważając na to, iż w każdym momencie mógł mnie zmiażdżyć na krwawą miazgę.

- Była pierwsza… ale to nie zmienia faktu, iż to ja byłem uznawany jako Stwórca, głupcze!

- Powiedzmy, że rozumiem – wciąż starałem się grać na czas, chociaż i tak pewnie nie miałem żadnej nadziei na przeżycie – A Sierp Kronosa? Po co ci on?

- No jasne, że do otworzenia Wrót Śmierci raz na zawsze! – zawołał, jakby to było bardzo oczywiste – Ta broń jest tak potężna, że nic jej nie zatrzyma!

- A więc gdzie ją teraz masz? – zapytałem

     Pan Nieba rzucił na mnie gniewne spojrzenie, po czym wyciągnął spod peleryny ogromny sierp wykonany z kamienia, który niegdyś należał do Uranosa. Pokazawszy mi go, oparł broń o wielki głaz. Było to niezbyt odpowiedzialne z jego strony, gdyż ktoś mógłby zabrać tę broń, lub „wbić mu ostrze w serce”. I w ten sposób wpadł mi do głowy pomysł…

- Yyyy… A co zamierzasz zrobić, jak już się zemścisz? – dalej go zagadywałem, próbując jednocześnie za pomocą Telekinezy podnieść Przeklęte Ostrze.

- Od razu wezmę się za niszczenie ziemi, by na końcu rozprawić się z Gają raz na zawsze, żeby się już nigdy nie zbudziła.

- A potem? – jednym okiem spoglądałem na Uranosa, podczas gdy drugim obserwowałem unoszący się lekko nad ziemią sierp.

- A potem na świecie zapanuje pustka! Wszędzie będzie jedynie moje Królestwo Niebieskie, którym jak będę rządził!

- A potem? – ostrze znajdowało się już na równi z jego sercem od strony grzbietu.

- A potem… A potem… nie będzie nic… - odparł cicho i bez entuzjazmu, jakby moje słowa go trochę przebudziły.

- Więc po co to robisz? – zapytałem – Czyż to nie jest bezsensu żyć w świecie samotnie? Czemu? Czemu sobie nie odpuścisz?

- Gdyż nie pozwolę na to, by to co się wydarzyło, miało znów miejsce! Zostałem zdradzony przez własną żonę i dzieci! Moja „Rodzina! Ty wiesz ile musiało to trwać, bym znów mógł odzyskać swoją postać?

- Nie wiem – odparłem stanowczo – Ale powiem ci jedno: Dziś ponownie zostaniesz zdradzony przez własną „Rodzinę".

     Machnąłem gwałtownie ręką, a Sierp Kronosa wbił się w serce Uranosa od strony grzbietu. Pan Nieba zajęczał z bólu i zgiął się w pół.

- Głupcze! - odkrzyknął - Czekam na „Wzgórzu” na ostateczną walkę, głupcze! – wydusił z siebie i walnął pięścią o ziemię, aż cały grunt się zatrząsnął.

     Nagle jego ciało i Przeklęte Ostrze zamieniły się w ciemny pył i rozwiał z wiatrem. W mgnieniu oka wszystkie bloki kamienne należące do Labiryntu również zniknęły, odsłaniając kilkunastu hektarowy obszar. W oddali ujrzałem jakieś ciało. Dopiero kiedy do niego pobiegłem i stanąłem nad nim, rozpoznałem Rachel.

     Wyglądała makabrycznie. Na jej ciele roiło się od ran i zadrapań. Nie czułem jej oddechu.

- Rachel! – krzyknąłem do niej, podniosąc ją z ziemi – Rachel!

     W tym momencie obawiałem się najgorszego.

- Rachel! – krzyknąłem jeszcze raz, roniąc pierwsze łzy, lecz ona nie odpowiadała

     Walnąłem pięścią o ziemię, po czym objąłem ramionami Rachel… martwą Rachel.

- Kochasz ją – usłyszałem kobiecy głos tuż za moimi plecami

     Gwałtownie się obróciłem i ujrzałem przed sobą po raz kolejny Grecką Boginię Afrodytę. Tym razem była ubrana cała na biało. Jej blond włosy były spięte z tyłu. Wyglądała na smutną.

- Kochasz ją i nie możesz temu zaprzeczyć – rzekła

- Proszę, zrób z nią coś! – błagałem – Proszę! Uratuj ją!

- Miłość jest zawsze najważniejsza… Warto czasem poświęcić życie za nią… Prawdziwą Siłę zyskujemy nie wtedy, kiedy walczymy dla siebie, lecz wtedy, kiedy walczymy dla innych, bo ich kochamy… Czy jesteś już gotowy do tej walki?

     Kiwnąłem pewnie głową.

- Nie ma większego bólu, niż strata najbliższych… - dalej kontynuowała – Dlatego nie pozwolę na to…

     Zmrużyłem oczy, i jedyne co usłyszałem, to pstryknięcie  palców bogini. Gdy już je otworzyłem, ujrzałem nadlatującą ku mnie rudowłosą.

4 komentarze:

  1. Ekhem ekhem. Komentowanie czas zacząć!
    Numero uno: CZEMU TAK ŁATWO MU POSZŁO? BITE 20 ROZDZIAŁÓW PODRÓZUJE NA MIEJSCE, W CIĄGU JEDNEGO GO POKONUJE! SKANDAL! POWINIEN ZGINĄC GDZIES PO DRODZE, A JEGO KOŚCI POWINNY BIELEĆ W SŁOŃCU!... nic nie mówiłam, to nie byłam ja...
    numero 2: ŁOHOHOHOHO. Lewitujący sierp. BAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO ORGINALNIE. Wogle nie spodziewałabym sie tego. W O G Ó L E.
    tszy: Rachel została zaatakowana przez wściekłe wiewiórki, czy co? A może to był człowiek wiewiór? xD
    ii cztery: CZEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEKAm. Na. NeXeTa. (tak to nazwy pierwiastków sa tam) (jak mistrz Yoda mówię ja)
    Pozdrawiam, Voldi ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Codziennie wchodziłam na Twojego bloga. Codziennie wychodziłam z niego zrezygnowana. Do dziś. Dziś w końcu się doczekałam, nawet nie wiesz, jak się cieszę!
    Rozdział był troszę, hm, szybki. Zgadzam się z poprzedniczką co do jej ,,numero uno" XD
    Był również oryginalnie pomysłowy. I to troszkę bardzo pomysłowy. W każdym razie bardzo mi się podobał!
    Pozdrawiam i czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń
  3. I co tu by napisać ? JAK MOGLES GO TAK SZYBKO I "NIEPRZEWIDYWALNIE" ZRANIĆ !? jaby cos ja tego na glos nie mówiłam :) poza tym uwielbiam to jak piszesz i z niecierpliwością czekam na zarąbiste zkonczenie :)
    Pozdro
    ~LoLa

    OdpowiedzUsuń
  4. WoW! Ale zaskakujesz ludzi:
    1.Najpierw telekineza
    2.Później lewitujący sierp
    3.Śmierć
    A co dalej? Z pewnością kolejny superowy rozdział :)
    Czekam na nexta! Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń