poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 20 - Coraz bliżej celu

   Teraz w pełni rozumiałem co to znaczy prawdziwa adrenalina. Pędząc motorem ze sto na godzinę, czułem jak wypełnia mnie masa energii. Po raz pierwszy od dawna poczułem tę chęć do życia - chęć do walki, której tak bardzo mi wcześniej brakowało.

   Rachel jednak nie była w zbyt dobrym nastroju. Wciąż obwiniała się o ten nasz długi pobyt w Kasynie Lotos... właśnie - DŁUGI. Byliśmy tam aż cały tydzień. Absolutnie straciliśmy rachubę czasu, jakby za dotknięciem magicznej różdżki...

   Rachel opowiedziała mi o tak zwanym "Czarze Kasyna Lotos", który jest wstanie manipulować umysłami wszystkich ludzi. Teraz rozumiałem o co chodziło tej kelnerce, która życzyła nam miłego ŻYCIA w Kasynie Lotos, licząc że zostaniemy tam na zawsze. Co prawda podstęp się nie udał, jednak byłem pewien, że Uranos szykuje już dla nas coś o wiele gorszego.

- Myślisz, że nadal nas ścigają - zapytała Rachel, przerywając długotrwającą już ciszę - No wiesz... Tamci faceci w garniturach?

- Nie wiem, Rachel... nie wiem.

- Może gdzieś się zatrzymamy - zaproponowała słabym głosem pełnym smutku - Jest już wczesny poranek, a my wciąż jeździmy sobie po Las Vegas bez konkretnego celu.

- Może masz rację...

   Licząc na chwilę niezmiernie oczekiwanego odpoczynku, zacząłem zwalniać. Kiedy nagle poczułem w sercu lekkie ukłucie, jakby jakieś ostrzeżenie - znak, że coś się dzieje. Wziąłem głęboki oddech i wstrzymałem motor.

- Wszystko w porządku? - zapytała Rachel, patrząc na mnie jak na jakiegoś dziwaka

- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałem, schodząc z motoru

   Szybko zszedłem na chodnik i powędrowałem wzrokiem przed siebie. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem tuż przed sobą gustownie udekorowaną kawiarnie, z której wydobywał się piękny zapach świeżo przypieczonych bułeczek.

   Nie zastanawiając się długo, podszedłem bliżej drzwi wejściowych. Już miałem chwycić za klamkę, kiedy nagle Rachel chwyciła mnie szybko za ramie.

- Kenny! Czekaj! - zawołała

- Co? Co jest nie tak? - zapytałem zdziwiony

   Rachel wskazała palcem na NAPIS widniejący tuż nad drzwiami wejściowymi. Spojrzałem z niedowierzaniem. Poczułem kolejne ukłucie w sercu. Tym razem o wiele mocniejsze. Nie wierzyłem własnym oczom.

- Czy myślisz, że to jest to czego szukamy? - zapytała rudowłosa

- Tak! - odrzekłem stanowczo - I to właśnie tu zaczniemy nasze poszukiwania!

- Czekaj! - zawołała - Pamiętaj, że jeśli cokolwiek się stanie, ja zawsze będę przy tobie.

- Dzięki, Rachel - uśmiechnąłem się - Tego mi było trzeba. A teraz chodź. Trzeba pokazać Uranosowi kto tu rządzi.

   Bez wahania pociągnąłem za klamkę od drzwi i wkroczyłem do kawiarni o nazwie "NIEBIAŃSKA ARENA"

   Od środka lokal prezentował się jeszcze lepiej. Elegancka, wprost gustowna kawiarnia przyciągała mój wzrok. Ściany ozdabiały piękne malowidła przedstawiające herosów walczących z potworami. Każdy kącik był zaopatrzony w niezbyt wielki jednak bardzo nastrojowy posążek olimpijskiego bóstwa.

   Ogólnie kawiarnia wyglądała na dość przytulną. Mimo, że lokal był w pełni pusty, wyglądał na często odwiedzany przez mieszkańców i turystów.

- Czy mogłabym jakoś w państwu pomóc - zapytała nas nie zbyt niska kobieta o jasnych włosach stojąca tuż za ladą, której wcześniej nie dostrzegłem

- yyh... Tak... to znaczy Nie - powiedziałem dość zakłopotany - A zresztą mamy pewne pytanie.

   Chwyciłem Rachel za ramię i podeszliśmy do lady.

- Czy jest tu może jakaś ARENA? - zapytałem, chociaż wiedziałem, że te pytanie zabrzmiało bardzo głupio

- HaHa! Jaka Arena? - zaśmiała się sprzedawczyni

   Jednak po tym jak zauważyła, że ja i Rachel wcale się nie śmiejemy od razu spochmurniała.

- Czy to wy? Syn Nieba i ta jego towarzyszka? - szepnęła kasjerka, przyglądając się nam bardzo badawczo

- Jaka "towarzyszka"! - oburzyła się Rachel - Ja jestem ważnym elementem tej misji...!

- Csii! - uciszyłem ją - Tak to my...

- A kim ty tak w ogóle jesteś? - zapytała Rachel, spoglądając na nią lewym okiem

- Spokojnie, ja jestem po waszej stronie - odrzekła cicho, jakby bała się, że ktoś inny to usłyszy - Ja jestem zwykłą nimfą leśną, Driadą. Zostałam zmuszona do niewoli.

- A mogłabyś nam wytłumaczyć skąd ty nas znasz? - zapytała rudowłosa wciąż poirytowanym tonem - I do jakiej niewoli?

- Zapewne uznacie mnie za wroga, ale zrozumcie: Ja chcę wam pomóc. To ON mnie do tego zmusił!

- Kto? - zapytałem zaciekawiony - Jaki ON?

- Twój ojciec, URANOS! - wymówiła każdą sylabę po woli jego imienia

- Ale do czego ciebie zmusił?

- Poinformował mnie, że tu będziecie. Kazał mi was zaprowadzić do niego, a jeśli tego nie zrobię to zabije mnie i wszystkie moje siostry Driady.

- I chcesz nas oddać w jego ręce? - zapytałem z lekkim przerażeniem

- Nie chcę tego robić - powiedziała lekko załamanym głosem - Ale dam wam wybór. Ostrzegam, że jeśli TAM pójdziecie to zginiecie. On was zabije i zniszczy cały wszechświat.

- Ale my musimy! Zrozum to! - powiedziałem stanowczo

   Nimfa spojrzała na nas ze współczuciem. Podeszła do nas bliżej. Ubrana w piękną tunikę ozdobioną kwiatkami złapała nas za ramiona. Zamknęła błękitne oczy i zaczęła coś nucić pod nosem. Wtem przemówiła:

- O megálos dáskalos kálese to gio tou! O megálos dáskalos kálese to gio tou! O megálos dáskalos kálese to gio tou! - powtórzyła trzykrotnie to samo, ale za każdym razem bardziej stanowczym tonem

   Po tych słowach puściła nas. Świat zaczął wirować przed moimi oczyma. Poczułem się słaby. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Wtem wszystko zaczęło się ciemnić, aż po chwili straciłem przytomność.

5 komentarzy:

  1. Wiesz jak ja lubię twojego bloga ^.^
    i
    któryś raz ci to mówię ale muszę jeszcze raz xD
    zazdroszczę weny i tego, że cały czas piszesz.. ja nie dałam rady... :P
    Nike by mnie zabiła :D (moja logika - zabiję sama siebie ale ok :D)
    wiesz, że cały czas czekam na c.d :D
    i że jak tylko będziemy na czacie to będę cb zadręczała pytaniem : Kiedy następny rozdział?
    Pisz dalej ! :D Bo jeżeli nie, to .... X-X
    Życzę dalszej takiej fajnej weny :D
    ~~NikeDankers~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam osoby, które przenoszą akcje swojego bloga w inne czasy, bo to zapewne wymaga wcześniejszego przygotowania, no i oczywiście zapoznania się z życiem w innym świecie. Nie czytałam powieści Ricka Riordana, ale dzięki twojemu blogowi nabrałam ochotę by je poznać. Masz bardzo ciekawy styl i poza kilkoma drobnymi błędami, rozdział jest naprawdę świetny :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    M Kalinowska

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę super blog <3 chyba najlepszy, jaki kiedykolwiek czytałam :) Pisz dalej, bo czekam .Życzę weny :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co napisać (mam komentarzowego doła) :'(
    Więc... Świetny rozdział (zresztą jak zwykle ;P). Czekam na następny, życzę weny i pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pisałam wcześniej, bo się wciągnęłam. Wpis jak zwykle błogoświetny. Na wiki jestem od niedawna a tyle już przeczytałam. Jesteś w mojej ulubionej trójce. Pożyczyć ci weny w kapsułkach? Mam pewny zapas...

    OdpowiedzUsuń